Burkina Faso jest krajem półpustynnym, a co za tym idzie klimat jest bardzo ciężki, a gleby trudne w uprawie. Jednakże tutejsi ludzie nie mając wyjścia, każdego dnia wychodzą w pole, aby kilofem „przeorać” ziemię, by posiać kukurydzę, proso czy inne warzywa. Do uprawy pola służy jedynie motyka czy kilof, którym się tę ziemię obrabia. Nie dość, że ziemia jest twarda, to bardzo często brakuje tu wody, a jeśli już jest, to na bardzo dużych głębokościach.
Nie ma pomp elektrycznych, nie ma kranów. Za to jest wiadro i sznur, którym się tę wodę czerpie.
Przygotowaną i obsianą ziemię trzeba intensywnie podlewać, by mimo trudnego klimatu ziarno obumarło i wydało plon. Najlepiej, by był to plon obfity, bo wtedy jest gwarancja, że będzie co włożyć do garnka, a może i jeszcze sprzedać na rynku. Ludzie wychodzą w pole już o czwartej rano, aby jeszcze przed wschodem słońca nawodnić ziemię. Do podlewania służą jedynie konewki. Później ziemię ogrzeje słońce, a ziarno będzie miało szansę wykiełkować.
Aby była możliwość obsiania pola, szuka się takiego miejsca, by woda była niedaleko. Czasami jest ona na głębokości 8m a czasami nawet 12 czy 15 metrów. Ale najważniejsze, że jest. By wykopać studnię potrzeba kilofa i niezmiernie silnych rąk, aby przekuć się przez różne warstwy gleby. Najpierw będzie to miękka gleba, która przerodzi się później w twardy literyt, aby tuż u źródła znów być miękką. Żmudna i trudna to praca, ale woda to życie. Po wykopaniu studni należy ją obetonować od wewnątrz, aby z czasem ziemia nie zaczęła się obsuwać. Takie cementowanie to również niełatwa praca i wymaga wielkiej sprawności od osoby, która schodzi do wnętrza.
A gdy już przyjdzie czas i ogród cały jest zielony, trzeba zbierać plony – ziarna, liście i owoce. Niektóre będą sprzedane na rynku, inne wykorzystywane na bieżąco w kuchni, a jeszcze inne zabezpieczone i przechowywane do kolejnego zasiewu.
Małgorzata Tomaszewska
Misjonarka świecka w Burkina Faso